Naturalne źródło ciepła w domu przestało być odnawialne. Klasyka gatunku, czyli „mnie to na pewno nie spotka” wkroczyła w moje życie i się rozgościła. Nieładnie i zupełnie bez klasy. Czerpać energię warto z kilku źródełek, miast na jednym się opierać. I zgoda. Tak też robię. Zwykle. Zauważam jednak, że istotna jest jakość, a nie ilość. Jeżeli kluczowe źródełko o nazwie „osoba, z którą czuję się dobrze i w której mam oparcie” wysycha, to jakoś nie potrafię czerpać z innych. Czekam więc na deszcz. Albo na tornado.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz