A tymczasem w odległym
Krakowie….
Dzieciak szczęśliwie
ssący uśmiechał się do wielkich fototapetowych owieczek wpatrujących się
łapczywie w moje mleko. Miękki fotel otulał mnie ze wszystkich stron i tylko
trzy kroki dzieliły mnie nas od przewijaka i umywalki. Czas stanął, a gwar lotniska
pozostał za drzwiami pokoju rodzinnego. To się nie dzieje, pomyślałam, jeszcze głębiej
zapadając się w siedzisko fotela.
To nie sen! To jawa! Krakowianie
pomyśleli o specjalnych potrzebach osób podróżujących z dziećmi http://www.krakowairport.pl/pl/37/192/193/Podroz-z-dzieckiem
Lotnisko jest niewielkie, ale rozwiązane w sposób przyjazny, co nasza mała
rodzina przyjęła z ulgą. Są przewijaki w łazienkach (standardowo w damskich,
ale są), działająca winda, miejsce do zabawy, jak i automat z jedzeniem dla dzieci,
którego nie testowałam, ale fajnie że jest. Mało tego, pracownicy lotniska mili
i uczynni.
Aż miło się wracało na
takie lotnisko po wakacjach! Potem tylko nieszczęsne parę godzin w
przepełnionym i brudnym pociągu bez żadnych udogodnień, i jesteśmy w domu :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz