niedziela, 2 września 2012

Kuchenne żale



Weekend weekend i po weekendzie.

Godzina dWudziesta skończyła się już jakieś dwie godziny temu. Stupor przybył i trzyma. Kurcze, miałam coś sprawdzić. Miałam ogarnąć umysłem. Przeanalizować. Dojść do wniosków. Nie sprawdzam, bo nie pamiętam co. Nie ogarniam, bo w związku z tym, nie mam czego. Nie analizuję i nie mam wniosków. Stuporzę się. Tkwię.

Nagotowałam za to na śniadanie. Ale dla nas. Nie dla Dzidki. Bo po weekendzie wiatr hula w lodówce. Nie żeby zwykle była jakaś pełna, ale teraz huuula on, przez duże HU. Zrobiłam pastę soczewicową. Najprostszą na świecie. Gdyby nie to, to wcale by mi się nie chciało.

Pasta soczewicowa

- ¾ szklanki czerwonej soczewicy
- wrzątek
- przyprawy: tymianek, curry (na oko)

Wsypuję soczewicę do garnka.  Zalewam wrzątkiem, tak by soczewica była przykryta. Zaczynam gotować. Po chwili dodaję przyprawy. Dzisiaj nie miałam tymianku i curry. Dodałam więc zioła prowansalskie i trochę czosnku granulowanego, bo okazało się, że mam. W mojej kuchni jest mało soli, więc nie dodałam, ale na pewno można. Jestem przekonana, że można pastę zaostrzyć, dodając pieprz i/lub chilli.

Całość gotuję około 15 minut, od czasu do czasu mieszając. W celu uzyskania konsystencji pasty, ucieram blenderem. Przekładam do miski i wkładam do lodówki.

Świetnie smakuje na chlebie. Najlepiej razowym.

Tak więc, byle do rana!

1 komentarz:

  1. A ja polecam pasztet soczewicowo-dyniowy! Trochę więcej pracy niż przy paście, ale efekt końcowy wynagradza trud i brudne naczynia. (Czerwona soczewica, dynia, marchewka, cebula, curry, sól, pieprz, listek laurowy, ziele, a do zagęszczenia otręby i kaszka kukurydziana)

    OdpowiedzUsuń