wtorek, 18 września 2012

W pułapce



Człowiek z wózkiem z Warszawy nie wyjedzie. Zmodernizowany dworzec PKP jest twierdzą nie do zdobycia. Próbowałam wejść, a potem próbowałam wyjść. Z wózkiem. NIE DA SIĘ!

Rozgoryczenie moje jest duże. Wyjątkowo wzięłam Dzidkę do wózka i poległam. Centrum Miasta Warszawy. Koleje polskie. Może i nowoczesne, bo jak czytałam niedawno „Polskie pociągi podbijają Europę”, ale dla zwykłej matki niedostępne.

Schody jak Casino de Paris zdobyłam, bo miałam nosidełko, z którym zwykle się z Córką poruszamy. Wózek pomogła znieść miła pani (współczulna, pewnie sama stawała nieraz przed problemem wózek a schody), potem pomogła mi go wnieść. Dalej radziłam sobie sama, dopóki nie okazało się, że schody ruchome prowadzące do holu głównego nie działają. Westchnęłam głęboko i stwierdziłam, że jednak DAM RADĘ. Dziecko na brzuchu, plecaczek na plecach, a spacerówka w dłoń. DAŁAM. JESTEM WIELKA I SILNA. 
 

Potem już tylko około 45 minut w Centrum Obsługi Pacjenta, gdzie najpierw się czeka (ale w tym czasie można Córce dać zjeść obiad), a następnie pani kasjerka wypisuje (dosłownie – długopisem) blankiety biletów niemowlęcych. Ponieważ kupowałam ich kilka (2 dorosłych + Dziecko), drukowania i wypisywania było co niemiara. Pani kaligrafowała, ja coraz mocniej opatulałam Córkę i siebie, bo klimatyzacja owiewała nachalnym chłodem. Podsumowując: ubaw po pachy.

Modernizatorom dworca PKP w Stolicy gratuluję wyobraźni. Oceny nie przyznaję, bo się w naszej skali nie mieści.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz